19.10.2010
Pogoda może i zachęca do kąpieli – są przeogromne fale (te poprzednio opisywane to były faleczki przy tych dzisiejszych!), ale temperatura nieco mniej. Padająca mżawka nie stanowi jednak dla nas przeszkody, by w ramach sjesty, zrobić sobie spacer brzegiem morza.
Masy wody rozbijające się o kamienny pseudo falochron są bajkowe.
Spacerowanie i skakanie w falach umila nam Fafik – bezdomny pieso, który zawsze, gdy pojawi się w okolicach kempingu dostanie od nas kilka głasków, a czasami nawet resztki obiadu.
Jednym z milszych dla mnie widoków jest cieszące się zwierzątko.
Idąc plażą w stronę centrum San Leone wstępujemy na kawę do jednej z knajpek.
Piękna, zwyczajna przeszklona „buda” ma w środku niesamowitą atmosferę dzięki widokowi.
Białe skórzane kanapy na ciemnej, lekko mokrej i zapiaszczonej podłodze z drewnianych płyt, odsłonięte belki sufitowe i te ściany ze szkła w drewnianych ramach. Mogłabym tam siedzieć godzinami. Mogłabym mieć taki domek na plaży. Chciałabym mieć taki domek!
ooo ja też chciałabym mieć taki domek! 😉